Drodzy rodzice, chciałabym się z wami podzielić swoimi przemyśleniami…
Z racji dużej ilości młodych osób w moim gabinecie i myślę, że nie tylko w moim, zastanawiam się, nad naszą dostępnością jako rodziców? I nie chodzi mi tutaj o dostępność fizyczną, że przebywamy w tych samym pomieszczeniach, ale o dostępność emocjonalną, czyli o to, jak przebywamy?
Zadaje sobie często pytania:
✔️Na ile my jako rodzice jesteśmy uważni na dziecko?
✔️Na ile jesteśmy zainteresowani tym, co czuje i myśli?
✔️Na ile jesteśmy zaangażowani?
✔️Na ile można z nami porozmawiać?
✔️Na ile potrafimy być otwarci na dziecko?
✔️Na ile potrafimy się powściągnąć i nie realizować swojego scenariusza czy przekładać własnych, niezrealizowanych ambicji na dziecko?
✔️Na ile aktywnie słuchamy tego, co mówi dziecko i prowadzimy z nim dialog a nie monolog?
✔️Na ile jesteśmy refleksyjni wobec siebie jako rodziców?
✔️Na ile pozwalamy na dziecka emocje w stosunku do nas, nawet jeśli są dla nas trudne?
✔️Na ile widzimy zmiany, które w dziecku zachodzą i na ile jesteśmy gotowi na te zmiany? Czy w ogóle jesteśmy gotowi?
Właśnie… warto zatrzymać się i zastanowić się na ile?
I nie chodzi o to, żeby mieć poczucie winy, że popełniliśmy błędy, bo nie da się bezbłędnie przejść przez proces wychowania drugiego człowieka, niestety nie, ale chodzi o poczucie wpływu jakie mamy na nasze dziecko będąc właśnie „jakimś” rodzicem…
… Im bliżej dziecka będziemy, tym skuteczniejszy system ochronny ono samo będzie umiało sobie stworzyć będąc nastolatkiem czy już osobą dorosłą…
PAMIĘTAJMY O TYM JAKO RODZICE ❤️